„Rzecz Samorządowa: Dane, które otwierają oczy. Informacje, które pobudzają do działania. Skuteczność, która przekracza oczekiwania.”

Nowe rozdanie, stare ambicje i burmistrz, który gra po królewsku

Jeszcze kilka lat temu wielu mieszkańców Sandomierza kojarzyło Pawła Niedźwiedzia głównie jako zastępcę ówczesnego starosty Marcina Piwnika.
Dla części lokalnej sceny samorządowej był „tym drugim”, cichym urzędnikiem z zaplecza powiatowej władzy.
Gdy został burmistrzem, wielu sądziło, że jego kadencja będzie tylko przedłużeniem dawnych układów z Mickiewicza.
Dziś wiemy, jak bardzo się pomylili.

O ile Piwnik wciąż może decydować o losach powiatu, to w ratuszu Niedźwiedź rządzi sam – spokojnie, skutecznie i konsekwentnie.
Zrzucił z siebie łatkę „człowieka Piwnika” szybciej, niż niektórzy zdążyli zaktualizować lokalne schematy.
A wszystkim, którzy wątpili w jego samodzielność, udowodnił, że potrafi prowadzić politykę po królewsku – bez krzyku, ale z zimną precyzją.


Polityczny sigma z Ratusza

Paweł Niedźwiedź nie jest typem medialnego gracza.
Nie potrzebuje fleszy ani politycznych teatrów.
Kiedy inni dopiero uczą się samorządowych niuansów, on rozgrywa ich jak strategię, a nie przypadek.
W polityce lokalnej nie ma wielu takich graczy – samotnych, skutecznych, zdystansowanych.
W Sandomierzu już mówią o nim: „polityczny sigma” – burmistrz, który nie musi głośno mówić, by wygrywać.

W ostatnich tygodniach do redakcji RzeczSamorządowa / Powiat Sandomierski docierały sygnały o możliwym przewrocie w Radzie Miasta.
Scenariusz miał być prosty – osłabić ratusz, przetasować układ sił i pokazać, że Niedźwiedź nie panuje nad Radą.
Tyle że polityka, jak życie, lubi ironie.
Zamiast osłabienia – przyszło wzmocnienie.
Zamiast chaosu – nowy porządek.
A przewrót, który miał przynieść stratę, stał się dowodem, że burmistrz rozumie tę grę lepiej niż jego przeciwnicy.


Rada Miasta. Nowe rozdanie i stara lekcja pokory

Środowa sesja Rady Miasta Sandomierza przeszła do historii nie tylko ze względu na decyzje personalne.
To był moment, w którym – jak powiedział jeden z radnych – „maski spadły, a układ sił pokazał swoje prawdziwe oblicze”.
Dwaj wiceprzewodniczący – Paweł Żerebiec i Wojciech Czerwiec – stracili swoje miejsca w prezydium.
Pierwszy z nich został odwołany większością głosów, drugi zrezygnował sam, jakby przewidując, że i tak zbliża się moment przesilenia.

Na ich miejsce weszli Piotr Chojnacki i Waldemar Białousz – nazwiska, które dla wielu mieszkańców brzmią jak zapowiedź „nowego rozdania”.
Jeden z nich związany z Sandomierskim Porozumieniem, drugi z Przyjaznym Samorządem – formacją byłego burmistrza Marcina Marca.
Układ? Nowy, ale nie przypadkowy.
Wszystko wskazuje na to, że Burmistrz Niedźwiedź właśnie poszerzył swoje polityczne pole manewru, a nie je stracił.


Przewrót w przewrocie

Plan przeciwników był prosty: osłabić zaplecze ratusza i pokazać, że większość w Radzie można przestawić jednym głosowaniem.
Ale jak to często bywa w polityce – ci, którzy mieli tracić, zyskali, a ci, którzy mieli zyskać, zaczęli się rozglądać po sali w milczeniu.
W praktyce okazało się, że tzw. „przewrót” nie tylko nie podciął skrzydeł Burmistrzowi, ale umocnił jego pozycję.
Bo Niedźwiedź nie działa w emocjach – działa w strukturach.
Tam, gdzie inni próbują improwizować, on planuje kilka ruchów do przodu.


Żerebiec i Czerwiec – dwa różne odejścia, jeden wspólny mianownik

Historia obu byłych wiceprzewodniczących pokazuje dwa zupełnie różne podejścia do polityki – ale też dwie osobowości, które przez ostatni rok realnie współtworzyły kierunek samorządu w Sandomierzu.
Paweł Żerebiec, znany z mocnych wypowiedzi i bezpośredniego stylu, pożegnał się z funkcją w atmosferze emocji, ale nie brakuje opinii, że to właśnie on przez wiele miesięcy był jednym z najbardziej aktywnych i pracowitych radnych.
Nie bał się trudnych tematów, mówił wprost to, o czym inni milczeli – i to, paradoksalnie, mogło kosztować go stanowisko.
Jego odejście to nie tylko symbol zmiany, ale też przypomnienie, że w sandomierskiej polityce wciąż jest miejsce na ludzi z charakterem i własnym zdaniem.

Wojciech Czerwiec – przeciwnie – odszedł po cichu, z klasą, zostawiając po sobie wrażenie człowieka, który rozumie, że czasem w polityce lepiej zejść z pokładu, zanim statek zmieni kurs.

W obu przypadkach przesłanie pozostaje podobne: Sandomierz politycznie przyspieszył.
A ci, którzy wnosili do tej sceny własny styl, nawet po odejściu z funkcji, zostają w pamięci jako ci, którzy nadawali ton.


Nowa większość? Nowa równowaga

Po środowej sesji w Radzie Miasta Sandomierza można już mówić o nowej konfiguracji.
Koalicja rządząca ma dziś prawdopodobnie trzynaście szabel w 21-osobowej Radzie, co daje stabilność, jakiej dawno tu nie było.
Co ciekawe, rozmowy z klubem PiS, o których wspominają lokalne media, nie zostały wykluczone – ani przez Burmistrza, ani przez lidera opozycji Krzysztofa Szatana.
To nie przypadek, to gra o trwałość decyzji, a nie chwilowy układ.


Polityczny bilans

Przewrót, który miał być początkiem kryzysu, stał się pokazem siły.
Zamiast chaosu – nowy porządek.
Zamiast słabości – przewaga strategiczna.
A Burmistrz Paweł Niedźwiedź po raz kolejny udowodnił, że w samorządzie nie trzeba mieć głośnego sztabu, by prowadzić skuteczną grę.
Wystarczy mieć charakter, zimną głowę i cierpliwość.
Sandomierz ma dziś burmistrza, który nie musi pytać o pozwolenie, by rządzić.

Zespół Redakcyjny Rzeczsamosądowa
Zespół Redakcyjny Rzeczsamosądowa
Artykuły: 338

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *